Zjawiska nadprzyrodzone

Starozytne smoki

Starożytne Smoki

Czas skoczyć do przodu, zostawić za sobą pierwotny chaos i wkroczyć w erę, w której smoki i ludzie nie tylko skrzyżowali ścieżki, ale wręcz zaczęli na siebie wpływać.

Sto tysięcy lat temu, Smoki gniotły swoje palce w tym samym paleolitycznym błocie, którego nasi przodkowie używali do pokrycia dachów swoich mieszkań. Były to w zasadzie Smoki, które znamy dzisiaj, tylko nieco większe; miały więcej miejsca do wzrostu. I tak jak dziś, były drapieżnikami najwyższego stopnia, rządzącymi ziemią i niebem za pomocą strumienia płomieni i błysku kłów.

Nietzsche powiedział: „Wszystkie wielkie rzeczy muszą najpierw nosić przerażające i potworne maski, aby wpisać się w serca ludzkości” (Nietzsche, 2001). Tak też było z Smokami.

Dla starożytnych ludzi, Smoki były wstrząsającymi lustrami nieokiełznanej dziczy – trzęsień ziemi, burz, ognia i powodzi, nocy i dnia, życia i śmierci. Ich ryk był grzmotem, ich skrzydła zasłaniały słońce. Ze zgrzytem zębów głośnym jak miliard krzemieni na kamieniu, wyrywały mamuty ze stepów i tury z sawanny, rozrzucając ich kości jak kije do podbieraka, by wybielić je w słońcu.

Smoki były przerażającymi bestiami, które wdzierały się do snów i wstrząsały ziemią z okropnym majestatem… które wbijały się pazurami głęboko w nasze serca.

Ale dla tych, którzy patrzyli na świat z mniejszym strachem, a większym zaciekawieniem, z wyobraźnią i masywnymi dawkami zachwytu, smoki były czymś znacznie, znacznie więcej. Były mistrzami ognia i żywiołów, sprowadzały deszcz, kontrolowały przypływy, księżyc, a nawet gwiazdy. I, według ludzkich standardów, były nieśmiertelne. Tajemniczy i żywiołowi, nie tylko wzbudzali strach i drżenie, ale także głęboką cześć. Wszechświat należał do nich, a one były uniwersalne. Smoki były boskie.

A dlaczego nie? W czasach, gdy naukowe zrozumienie było tak rzadkie jak pióra na wombacie, stworzeni przez nas bogowie byli naszym sposobem na wyjaśnienie nie tylko tego, jak się tu znaleźliśmy, ale czym jest „tu” – w całej swojej niewytłumaczalnej tajemnicy. Paleolityczna Ziemia była przerażającym, nieokiełznanym miejscem pełnym drapieżnych drapieżników i zdumiewających zjawisk naturalnych. Potrzebowaliśmy chtonicznych bóstw, które byłyby bardziej niewysłowione niż ciemność, którą rządziły, opiekunów bardziej złych niż dzikie siły, z którymi walczyli. Potrzebowaliśmy smoków.

Większe od życia i dzikie jak wieki, boskość spływała z nich jak deszcz z ich opancerzonych grzbietów. Byli naturalni w byciu nadprzyrodzonymi. I nawet nie pytając, czy chcą występować, ci, którzy potrafili pokonać instynkt paniki w ich wzniosłej obecności, zmieniali Smoki w bogów, Stwórców Kosmosu, którzy byli tu od niepamiętnych czasów. Czuwały nad lądem i morzem, wznosząc góry, rzeźbiąc rzeki, zapewniając równowagę – czerń i biel, dobro i zło – dzikiej, ekscentrycznej planecie. Wodzowie szukali ich mocy, szamani szukali ich rady. A kiedy ludzie zasiadali wokół ognia, opowiadali historie o polowaniu, zbieraniu i smokach, które widzieli po drodze. W ich wspaniałości odnajdywano całą prawdę, wszystkie modlitwy były wysłuchiwane. To był początek smoczej historii, naszych wspomnień mieszających się z ich wspomnieniami.